8. III etap rozwoju projektu, solarny. Podsumowanie wiosny 2024.
Energia czakry splotu słonecznego to przede wszystkim rozwój niezależności myślenia, przedsiębiorczości i mocy działania. Na tej energii całkiem sporo wydarzyło się w rozwoju projektu Domu Mocy:
1) pierwszy tygodniowy pobyt pierwszych PoMocnych (Kasia, Darek i Natasza z Gorzowa) wydarzył się na początku kwietnia.
2) pierwsze barterowe spotkanie Pauliny, Doroty i Rafała z Polski odbyło się podczas majówki. Jest o tym odrębny post (nr 6).
3) odbyło się pierwsze odosobnienie – dla mnie samej. O tym również jest odrębny post (nr 7).
4) Gosia i Maria, mieszkające w Hiszpanii, odwiedziły Dom Mocy.
5) odbyło się trzecie onlinowe Spotkanie Mocy, tym razem w klimacie networkingu czy mastermindu, na którym Gosia z Poznania, Sylwia z Krakowa i Michał z Wysp Kanaryjskich opowiedzieli o tym, czym się zajmują. Zapoczątkowało to dalsze procesy relacyjne w tym gronie.
6) odbyło się drugie weekendowe spotkanie Kobiecego Kręgu Mocy dla Polek w Hiszpanii. W malutkim gronie tym razem, ale wglądów było dużo i wsparły nas one w dalszej drodze.
7) zadawałam pytanie: czy jestem wystarczająca? Czy Dom Mocy jest dość dobry, dość odpowiedni, dość „jakiś”, aby świat chciał do niego przyjeżdżać? Bałam się, że nie… Byłam bardzo świadoma tego, jak proces poszukiwania odpowiedzi rozgrywał się we mnie. Sam budynek jest stary, tu i ówdzie odpada tynk, wychodzi rdza, ewidentnie potrzeba tu dużego remontu. I na samym początku mi to przeszkadzało. Mówiłam do siebie: ludzie są przyzwyczajeni do nowoczesnych aranżacji, to może ich odstraszać. Ale potem połączyłam się energetycznie z tym domem i zmieniłam narrację. Zobaczyłam w nim wiedźmę (pisałam o tym w poście nr 3) i jedynie swój własny strach.
Ten proces ewoluował dalej. Zaczęłam być świadoma tego, że moment mocy – poziom czakry serca – integruje przeszłość z przyszłością. Tak jak Dom Mocy (który jest przestrzenią obecności właśnie z poziomu czakry serca) – widać po nim upływ czasu, a jednocześnie tuż za ogrodzeniem jest plaża i dostęp do morza, pięknych skał, a tylko kwadrans drogi stąd - do fantastycznych gór. Przestałam zatem obawiać się pokazywać w sieci wszystkie niedoskonałości tej nieruchomości (wcześniej robiłam zdjęcia tylko z oddali lub rozmazane) i dzisiaj możesz zobaczyć na przybliżeniu to wszystko, co możesz uznać za „niewystarczająco jakieś”, a ja właśnie zaakceptowałam i pokochałam w tym solarnym cyklu, uznając, że mogę działać z tym, co mam tu i teraz, taka, jaka jestem, bez retuszu:
8) zaangażowałam się w działania w internecie, wchodząc obiema nogami do systemu, w którym świat mógł się dowiedzieć o Domu Mocy. Na energii solarnej, działając w nadmiarze, starałam się o uznanie ze strony świata. A więc pod spodem była/jest mała Gracusia, która „pracuje” na miłość mamy. Na którejś sesji z moją superwizorką stało się to dla mnie bardzo jasne, łącznie z tym, że nie ma w tej sprawie już nic więcej do „zrobienia”, a jedynie potrzebne jest wpuszczenie kolejnej partii czucia do tego miejsca we mnie, które potrzebuje miłości. Żeby tam się dostać, trzeba przestać działać, trzeba wejść na drugi biegun - nic-nie-robienia, zatrzymania, odosobnienia i relacji ze sobą. Jeden z hiszpańskich pomagaczy mówi, że jakikolwiek proces budowania kontaktu ze sobą należy zacząć od 40-dniowego odłączenia się od rodziny. Od każdego członka rodziny. To jest prawdziwy, emocjonalny detoks. Bez zagłuszaczy. Bez schematów i kolein rodzinnych. Tylko ja i to, co we mnie. Zaprzestanie poszukiwania miłości na zewnątrz, po to, żeby znaleźć ją najpierw w sobie, a w konsekwencji żeby mogła ona sama przypłynąć niekończącym się, szerokim strumieniem…
Zresztą, i tak płynie, bo wszystko, co istnieje, jest miłością, nawet to, co nam się nie podoba czy co nas krzywdzi. Ale o tym szerzej kiedy indziej…
No więc weszłam do tego nic-nie-robienia podczas odosobnienia i wykonałam tu ważną robotę, integrującą moją męską, solarną energię działania z kobiecą czerwoną obecnością i bursztynowym przyjmowaniem. Opisałam ją szczegółowo w poście nr 7.
Wskutek swobodnego przejścia przez energię splotu słonecznego, pustynię, gdzie moc ego rozpalała we mnie ogień przedsiębiorczości i działania, jak również wskutek tej roboty ze świadomością, którą wykonałam, projekt Dom Mocy zaczął wchodzić do zielonej energii czakry serca. Wydeptałam drogę środka, rozpoczynając kolejny etap rozwoju procesu, w całkiem innym znowu klimacie. O tym wkrótce.
Komentarze
Prześlij komentarz